"Spójrz na mnie teraz, czy kiedykolwiek się nauczę?
Nie wiem jak, ale nagle straciłam kontrolę
Ogień płonie wewnątrz mojej duszy
Tylko jedno spojrzenie i mogę słyszeć bicie dzwonów..."

2.05.2014

PROLOG



Nim zacznę pisać o tym, co wydarzyło się tuż przed oraz podczas naszego pobytu w Hiszpanii, chciałabym opowiedzieć wam jak omal nie utonęłam, przeżywając jednocześnie najmagiczniejszą chwilę życia. Było to dwa lata temu na pewnej małej, portugalskiej wysepce. Oto moja historia:
Ostatniego dnia rodzinnych wakacji, wypłynęłam na wielogodzinną przejażdżkę wynajętą łodzią motorową. Niby nic wielkiego, jednak znając swego wrodzonego pecha, powinnam raczej przewidzieć, że coś popsuje mi wypad. Tym czymś była burza - zjawisko, nad którym człowiek nie ma żadnej kontroli...
Przed zachodem słońca na horyzoncie zaczęły zbierać się ciemne chmury. Dopływałam powoli do plaży i widziałam czerwone flagi na kąpieliskach przy hotelach, ostrzegające przed wysoką falą i silnymi prądami podczas odpływu. Te flagi musiały zostać wywieszone już dawno, dlaczego więc pierwszy raz rzucają mi się w oczy?
Nagle silnik łodzi odmówił dalszego posłuszeństa. "Niech to szlag" - mruknęłam, próbując go ponownie odpalić. Niestety, moje wysiłki nie przynosiły rezultatów, ani myślał drgnąć. Chyba skończyło się paliwo. Super, lepiej być nie mogło... Fale kołysały mną coraz silniej, obawiałam się, że zaraz wywrócą motorówkę.
Po chwili namysłu zrzuciłam T-shirt oraz szorty, a potem także klapki i ściągnęłam gumkę z włosów. Wskoczyłam z pluskiem do wody - ocean miał wyższą temperaturę od powietrza, a ciepły prąd kojąco opływał moje kończyny i grzał ciało pod kostiumem. Fale były wysokie z powodu nadciągającej burzy, ale ja czułam się od nich silniejsza. Płynęłam w poprzek nich, na głębszą wodę, żeby się zmęczyć. Miałam nadzieję, że uda mi się dzięki temu wieczorem zasnąć.
Zaskoczyła mnie fala, która załamała się nad głową, napełniając mi usta solą i spychając mnie w dół. Zimny prąd owinął się wokół moich kostek i pociągnął za sobą, aż kolanami otarłam się o piasek na dnie oceanu.
Wybiłam się w stronę powierzchni, choć tych kilka gwałtownych ruchów nogami kosztowało mnie wszystkie moje siły. Jeśli zdołam wydostać się na powierzchnię i utrzymać na niej, będę mogła prześlizgnąć się po grzbietach fal, płynąc równolegle do brzegu, aż uda mi się uciec od prądu, który próbował pociągnąć mnie w głębinę.
Wynurzyłam się na zimne powietrze, ale gdy już miałam odetchnąć, zalała mnie kolejna fala. Wykasłałam wodę i walcząc z próbą zrobienia wdechu, przeturlałam się po dnie.
Z siłą, której istnienia sama nie podejrzewałam, odepchnęłam się, wybijając na powierzchnie. Zamierzałam przedrzeć się przez wodę, wynurzyć i wziąć ten oddech, którego nie zdążyłam zaczerpnąć wcześniej.
Powierzchni nie było tam, gdzie się jej spodziewałam, a ja nie mogłam dłużej walczyć z przymusem wciągnięcia w płuca oceanu. W tym momencie zrozumiałam, że niedługo umrę.
Ocean wyrzucił mnie w powietrze jak śmieć.
Zaczerpnęłam głęboki, długi oddech i zaczęłam poruszać rękami i nogami, zanim jeszcze spadłam z powrotem do wody. Wiedziałam, że prąd zaraz się o mnie upomni. Nie traciłam sił na wołanie o pomoc, ponieważ plaża była pusta, ratownicy nie pilnowali tej części, a znaki ostrzegały "Wchodzisz do wody na własne ryzyko". Nawet gdyby ktoś mi się rzucił na pomoc, byłby to jakiś lekkomyślny pływak bez deski ratowniczej, prąd wciągnąłby nas oboje, a wszystko to byłaby moja wina. Przecież zapomniałam o odpływie. Jednak nagle czyjaś postać mignęła mi w oddali. Nie miałam pewności czy to aby nie przywidzenie, więc nadal toczyłam walkę z żywiołem.
Płynęłam dopóki byłam w stanie płynąć, czyli krótko. Wyczerpana, przegrana, zaczęłam ponownie opadać na dno. Czułam, że tym razem ostatni raz... I wtedy silne ręce oplotły mą talię. Wybawiciel zrobił nawrót, odbijając się od wyimaginowanej ściany, po czym wypłynął ze mną z powrotem na powierzchnię. Potem już popłynęliśmy oboje.
W końcu wydostaliśmy się poza zasięg prądu, stanęłam na dnie, pobrnęłam przez wodę na brzeg i padłam na piasek plaży w momencie, kiedy rozpętała się nad nami burza. Ulewa przygniotła nas do piasku i wodorostów.
Bardzo długo leżałam, zaciskając oczy pod naporem kropli deszczu i ciężko oddychając. Udało się. Mogłam myśleć tylko o sobie i cieszyć się, że żyję. Ale chwila... Rozpostarłam sklejone powieki, ujrzałam wtedy pochylonego nade mną, najbardziej boskiego faceta jakiego kiedykolwiek widziałam (licząc filmy, gazety i telewizję). Miał kruczo czarne włosy, ciemną opaleniznę, wyraźną muskulaturę oraz zniewalający uśmiech. Przywiódł mi na myśl posągi greckich bogów, których tak często podziwiałam w Atenach.
Chociaż byłam cała zesztywniała, podniosłam się cudem do pozycji siedzącej. Panowała między nami wymowna cisza, zmącona jedynie szumem fal i śpiewem mew. A gdy spojrzałam mu w oczy, wiedziałam, po prostu wiedziałam, że zaraz mnie pocałuje. Już-już zamykałam oczy, pochylałam się w jego stronę, kiedy uśmiechnął się ponownie, wymamrotał coś po portugalsku, czego nie miałam nawet szansy zrozumieć i odszedł. Nie biegłam za nim, zupełnie zesztywniałam przypominając pewnie sparaliżowaną.
Nie wiem ile dokładnie czasu tam przesiedziałam, z tamtego wieczoru pamiętam jeszcze przytulny bar, do którego zawędrowałam po doprowadzeniu się do ładu. Pijąc martini kieliszek za kieliszkiem, napisałam na serwetce swoją pierwszą piosenkę "Loca Por Ti". Tak właśnie zrodziła się moja wielka, obsesyjna miłość...

Oryginał:

En la arena escribi
Lo que te llego amar
Y aun no lo borra
Ni la sal del mar

Permiteme soñar
Que todavia estas aqui
Aun quiero seguir
Loca por ti

Sigo sola aqui en este bar
Me falta todo si faltas tu
Imagino tu cuerpo aqui
Con la luna a contra luz
Me quedare
Bebiendo esta copa a tu salud

Se que al amanecer
Mis lagrimas caeran
Y entre la lluvia se confundiran

Dejame continuar
Ebria y soñando aqui
Sabiendo que estoy
Loca por ti

Sigo sola aqui en este bar
Me falta todo si faltas tu
Imagino tu cuerpo aqui
Con la luna a contra luz
Me quedare
Bebiendo esta copa a tu salud

Sigo sola aqui en este bar
Me falta todo si faltas tu
Imagino tu cuerpo aqui
Con la luna a contra luz
Y no me ire
Sin antes brindar a tu salud

Me bebo esta copa a tu salud

Tłumaczenie:

Napisałam na piasku
Że przynoszę Ci miłość
Jeszcze tego nie zmyła
Nawet sól morska

Pozwól mi śnić
Że wciąż jesteś tutaj
Nadal chcę udawać że szaleję za Tobą

Udaję sama tutaj w tym barze
Brak mi wszystkiego jeśli nie ma Ciebie
Wyobrażam sobie twoją postać tutaj
W księżycowej poświacie
Zostanę pijąc ten kieliszek za Twoje zdrowie

Wiem, że o świcie
Spłyną moje łzy
I zmieszają się z deszczem

Pozwól mi kontynuować
Pijanej i rozmarzonej tutaj
Wiedząc, że szaleję za tobą

Udaję sama tutaj w tym barze
Brak mi wszystkiego jeśli nie ma ciebie
Wyobrażam sobie twoją postać tutaj
W księżycowej poświacie
Zostanę pijąc ten kieliszek za Twoje zdrowie

Udaję sama tutaj w tym barze
Brak mi wszystkiego jeśli nie ma ciebie
Wyobrażam sobie twoją postać tutaj
W księżycowej poświacie
I nie odejdę bez wzniesienia toastu za Twoje zdrowie

Piję ten kieliszek za Twoje zdrowie

______________________________________
Proszę Was o szczere komentarze, dopiero zaczynam pisać, więc chciałabym wiedzieć, czy to się komuś podoba... Za wszystkie będę bardzo wdzięczna! :*


                                            

                                                                                  

9 komentarzy:

Lewandowska-Janowicz-Winiarska. pisze...

Mnie się prolog podoba. Oby tak dalej! :)

Kornelia:) pisze...

Prolog bardzo fajny .A jeśli prolog jest super to i reszt również .Świetnie piszesz, dziękuję że trafiłaś do mnie i zostawiłaś mi link do tego opowiadania . Ale wracając do treści .Widzę , że pojawił się CR7 i już wybawił z opresji i od śmierci Sophi :)Już nie mogę się doczekać kolejnych wydarzeń .
Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

O dżizas... Mega prolog :D Bardzo miło mi z tego powodu, że zostawiłaś u mnie swój link bo trafiłam na coś, co z chęcią będę czytać! Czekam z niecierpliwością na I rozdział ;)

Unknown pisze...

Cudny blog kochana! <3
haha, ciekawe kto ci pomagał go zrobić? xD

Unknown pisze...

No no no :D Uratował kobietę i tak bez niczego poszedł? Och za dekiel :) Mam nadzieję, że szybko go odnajdzie :D

Unknown pisze...

Bardzo podoba mi się prolog. Piszesz rewelacyjnie, wszytko bardzo obrazowo, dzięki czemu mogłam się idealnie wczuć w sytuację. Zapowiada się rewelacyjnie, więc czekam na dalszy ciąg. Poinformuj mnie o nowości u mnie, proszę!
Pozdrawiam serdecznie!
ashmile
mogles-miec-wszystko.blog.pl

Anonimowy pisze...

ojej, jak to wszystko ładnie opisane. jestem pod ogromnym wrażeniem, naprawde. zapowiada sie interesujaco i z checia bede czytac to opowiadanie, tym bardziej, ze bedzie w nim obecny Cristiano, bo jego tak jak Real bardzo lubie. nie moge sie doczekac kolejnego!
nowy bohater = kłopoty?
kim okaże sie intruz, który "zagościł" w kuchni w domu Fabregasów o tak wczesnej porze?
rodział trzeci - para-siempre-fcb.blogspot.com
serdecznie zapraszamy razem z Julią ;)

Carrie pisze...

Moim zdaniem ten prolog jest cudowny! :D Zapowiada się bardzo ciekawe opowiadanie, które na pewno będę śledzić. Dziewczyna miała dużo szczęścia w nieszczęściu. Być uratowaną przez samego Ronaldo.. można się rozmarzyć ;d Jego zachowanie za to trochę mnie dziwi. Dlaczego choćby się nie przedstawił? Ech, za facetami nie idzie trafić. Mam nadzieję, że szybko się spotkają. Na pewno wyniknie z tego wiele ciekawych sytuacji. <3
Pozdrawiam ;*

Perła pisze...

Wszystko tak wspaniale jest opisane, każdy ruch i oddech . Jestem pełna podziwu za odwagę Sophie kiedy wskoczyla do wody mimo tego że żywioł nie dawał dużych szans na wydostanie się . Ale na jachcie też zostać nie mogła więc postanowiła spróbować. Dzięki swojej silnej woli i wytrwałości oraz nie można pominąć zniewalającego bruneta który pomógł dziewczynie wydostać się na brzeg nasza bohaterka żyje :D No cóż nasz brunecik dał nogę , ale czekamy na jego osobę ponownie:)
Buziaki:*** Perła